Obejrzałem w kinie film, a którym głośno od tygodni. Ciężko go się ogląda nie tylko ze
względu na drażliwy temat, ale również ze względu na sposób jego
przedstawienia. To typowe dla Smarzowskiego , który - tak, jak we wcześniejszych swoich obrazach
– w sposób bezwzględny ukazuje ciemne strony naszej rzeczywistości. Czyni to
bowiem tak, jak to robili swego czasu naturaliści , rzucając ostre światło na tę ciemną stronę ludzkiej natury, która w
świadomości odbiorcy staje się prawdziwą i jedyną . Jak wiemy z historii
literatury, naturaliści kreowali świat raczej ponury, w którym nie ma miejsca
na dobro, a wiarę zastępuje beznadzieja
. To tak w wielkim uproszczeniu.
Nie znam prawdziwych intencji reżysera, który sam deklaruje się jako
ateista, zatem człowiek patrzący na Kościół z boku i mający doń stosunek
obojętny lub wrogi. Jednak film ten dokładnie wpisuje się w trwającą już od
dłuższego czasu, nie tylko w Polsce, kampanię
walki z grzechami nieczystości w
Kościele Katolickim z jednej strony i z drugiej strony, z kampanią (po części będącą wynikiem tej pierwszej), stanowiącą
element ogólnej, odwiecznej walki z
Kościołem nauczającym, a więc, walki światopoglądowej i obyczajowej. Można
zatem różnie odczytywać intencje reżysera
i wyciągać wnioski :
- jest to
film demaskatorski, mający zwrócić uwagę na karygodne postawy niektórych księży
oraz hierarchów i na dramat
skrzywdzonych dzieci – ofiar tych księży, którzy też w dzieciństwie byli
ofiarami innych księży pedofilów lub okrutnych
sióstr zakonnych w sierocińcach;
- jest to
film tendencyjny, w przejaskrawiony
sposób ukazujący odwieczny problem pedofilii, łamania celibatu, pazerności,
pijaństwa i niezdrowych relacji międzyludzkich w środowisku osób duchownych,
ogólnie nazywanych klerem, mający zniechęcić
praktykujących katolików do utożsamiania się z Kościołem.
Nie znam prawdziwych intencji reżysera i nie
wiem , który z wniosków przyjąć. Znam natomiast mój Kościół , znam księży ,
znam historię Kościoła i wiem, że bohaterowie
tego filmu mają swoje pierwowzory w rzeczywistości. Jednak stanowią oni
znaczny margines ogromnej, przeważającej rzeszy kapłanów, którzy poświęcają się
całym sercem służbie Chrystusowi i wiernym Kościoła. Gdyby reż. Smarzowski
pokazał obok tych upadłych kapłanów choćby jednego księdza typu ks.
Kaczkowskiego, wówczas można by uznać,
że film uczciwie przedstawia ludzi Kościoła.
Nie podlega wątpliwości, że film pokazuje
prawdziwe problemy występujące w Kościele. One występowały w przeszłości. Gdyby
nie występowały, nie powstałby „Dekameron” Boccaccia, nie powstałyby na polskim gruncie
„Monachomachia” i „Antymonachomachia” bpa Ignacego
Krasickiego, nie powstałby dramat Stanisława
Wyspiańskiego „Klątwa”. Tacy księża
, często bez wiary, zagubieni, błądzący , których ja nazywam „duszpastuchami”, są
i będą w każdej diecezji. Są i będą hierarchowie , którym inne priorytety
przyświecają niż dobro Kościoła. Są i będą
tacy, jak ukazany w tym filmie ,w świetnej kreacji Janusza Gajosa, będący kompilacją kilku znanych mi ze
współczesnego Episkopatu Polski. Niektórzy z nich potrafią gnoić innych księży,
czego doświadczył m.in. ks. Wojciech Lemański , zatem nie dziwię się jego j
reakcji wyrażonej słowami :„…zamknij się klecho!”, bo to właśnie tacy
służalczy, podlizujący się , cyniczni urzędnicy przy kuriach biskupich stanowią obraz grupy księży, do
których epitet „kler” się odnosi.
„Nie wszystko złoto, co się świeci z góry…” –
pisał wspomniany bp I. Krasicki. Słowa aktualne
i o tym wierzący powinni pamiętać, patrząc na swoich duszpasterzy i… na
siebie . Bo to często my sami formujemy swoich księży, ale to temat na dłuższą
dyskusję. Póki co, zachęcam do pójścia na film „Kler „ ludzi o mocnych nerwach,
o trzeźwym spojrzeniu, o głębokiej wierze .
I
jeszcze jedno na koniec . Reżyser powinien podziękować za sukces swojego filmu
tym, którzy przyczynili się do jego powstania:
tej części hierarchów i księży, którzy dopuszczali się w sposób jawny
czy ukryty różnych gorszących nieprawości.
Powinien podziękować duchownemu,
dyrektorowi znanego „imperium” za ścisłe, bulwersujące związki
materialno-polityczne z przewodnią siłą
narodu, czyli jedyną kochającą Polskę partią . Bez inspiracji z tej strony,
film nie miałby takiego wyrazu ni sukcesu.
to wejdź na liiil i zagłosuj