STRAJK!
Choć jestem nauczycielem od trzynastu lat wyłączonym z czynnej służby w oświacie jako szczęśliwy emeryt, to jednak przeżywam ostatnie wydarzenia związane ze strajkiem nauczycieli, którzy walczą nie tylko o godną zapłatę za ich ciężką i odpowiedzialna pracę, ale przede wszystkim o należny im szacunek.
W 1980 r. brałem udział w strajku okupacyjnym nauczycieli w Gdańsku, byłem świadkiem podpisywania porozumienia z ówczesnym ministrem, zakładałem "Solidarność" nauczycielską na terenie powiatu jarosławskiego ,byłem jej przewodniczącym, odsiedziałem swoje w Uhercach i Nowym Łupkowie, w odrodzonej Polsce "odciąłem należne mi kupony" za ową działalność , a teraz widzę, jak powołująca się na solidarnościowe korzenie władza zaprzecza wszystkim ideałom, o jakie wówczas walczyliśmy. Przewodniczący oświatowej "Solidarności" markuje tylko sprzeciw i za plecami swoich związkowców i konkurencyjnych partnerów dogaduje się z władzą, która wyżej stawia trzodę od nauczycieli .
Żal mi wszystkich nauczycieli - tych protestujących i tych, którzy wewnętrznie są rozdarci między solidarnością w walce o godne życie a obowiązkiem wynikającym z powołania, z etosu nauczycielskiego. Ale tylko teraz jest jedyna okazja, by coś zmienić, bo ta władza nigdy nauczycieli w poważaniu mieć nie będzie.
jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil i zagłosuj
... co tam, Panie, w polityce ?
To kontynuacja bloga o tym samym tytule, przeniesionego z WP. Nie da się żyć bez polityki, która wkracza w niemal każdą część naszej rzeczywistości. Stąd kontynuacja przemyśleń na tematy, od których nigdy nie uciekniemy
środa, 10 kwietnia 2019
STRAJK
Jestem emerytowanym belfrem i szczęśliwym dziadkiem. Spośród wielu wykonywanych zajęć pozostało mi pszczelarzenie i uprawa działki. Czasem bawię się pędzlem i piórem. Moja dewiza: "Tak żyj, by z Twojego dorobku mogli korzystać inni teraz i w przyszłości.Wtedy twoje życie nie będzie zmarnowane"
niedziela, 9 grudnia 2018
Czy nie wstyd wam?
Czy nie wstyd wam?
Cygan zawinił , kowala powiesili
Miało być lepiej , transparentnie, bez afer, uczciwie, sprawiedliwie, zgodnie z prawem etc. Jest jak jest, rzeczywistość skrzeczy, a cała rządząca formacja, zburzywszy wszystko, co do zburzenia było w ramach tzw. "dobrej zmiany", okopuje się teraz we własnym bagnie i udaje, że nadal jest kryształowa , bez skazy.
Jeszcze tylko ostatni ... nie walc, tylko bezwładne kołysanie się w lewo, w prawo w takt toruńskiej pieśni, jak kukiełki na sznurkach, za które pociąga wielebny dyrektor.
Ale nie o schyłku tej formacji chcę pisać, choć temat mojej wypowiedzi odebrać należy jako jeden z ostatnich akordów w wykonaniu tej niezwykle fałszującej orkiestry. Czas jej zejść ze sceny i zaszyć się gdzieś w głuszy na długie lata, do czasu przedawnienia, choć z historii Polski i Europy wymazać się nie da.
Tematem będzie jedna z ostatnich afer związanych z KNF - ta która miała ponoć , wg wiceprokuratora, przyćmić poprzednią.
Przypominać kolejności zdarzeń nie będę i nie będę też zbytnio się rozwodził. Zadam tylko kilka pytań, bardzo istotnych dla sprawy, na które powinien odpowiedzieć pan minister -główny prokurator, Z.Z, który w swej prokuratorskiej dociekliwości niejeden "gwóźdź do trumny miał". Oczywiście , pan prokurator teraz mi nie odpowie, ale może kiedyś , jako b. prokurator odpowie przed Trybunałem Stanu.
Pytam więc, panie prokuratorze główny-ministrze:
1. Czy pańskie rumieńce są oznaką wstydu, czy też kłamstwa i cynizmu, z jakim podchodzi pan do sprawy zatrzymania poprzednich władz KNF oraz przyczyn pobicia pana Wojciecha Kwaśniaka?
2. Czy zleceniodawca pobicia wiceszefa KNF, b. twórca SKOK w Wołominie, a wcześniej oficer WSI, oczekujący od 5 lat w areszcie na rozprawę, to ten sam , który przekazywał działaczom PC tajne dokumenty i który był nagrywany przez WSI w ramach Operacji "Buś"? Przypomnę, że kryptonim tej operacji to ponoć imię kota obecnego prezesa PiS
3. Czy podjął pan lub zlecił swoim podwładnym zbadanie rewelacji owego oficera, Piotra P. o dostarczaniu pieniędzy ze SKOKU m.in. p. Sasinowi ?
4. Czy wie pan, jakim sposobem dwóch b. oficerów komunistycznego wywiadu, w tym wcześniej wymieniony, uzyskało tak intratne stanowiska w SKOK (za jakie zasługi, albo na skutek jakiego szantażu) mimo, że p A.Macierewicz tak zaciekle zwalczał te służby?
5. Czy wie pan, kto zlecał SKOK wydawanie na cały kraj popierających PiS, bezpłatnych gazet podczas każdej kampanii wyborczej i kto je opłacał?
6. Czy wie pan, dlaczego pańskie ugrupowanie tak zaciekle broniło SKOK przed objęciem go przez KNF?
Tych pytań można byłoby stawiać jeszcze więcej. Jeżeli ktoś sam zechce na nie sobie odpowiedzieć, bo odpowiedzi ministra trudno oczekiwać, to wystarczy poszperać trochę w internecie , znaleźć m.in list b. szefa WSI i wyciągnąć wnioski. Tymczasem, sprawca pobicia wiceszefa KNF jest na wolności, zleceniodawcy i głównego aferzysty prokurator nie chce słuchać, aresztowano natomiast pod zarzutem niedopełnienia obowiązków ...m.in p.Wojciecha Kwaśniaka. który aferę w SKOK badał i zgłosił .
jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil i zagłosuj
Jestem emerytowanym belfrem i szczęśliwym dziadkiem. Spośród wielu wykonywanych zajęć pozostało mi pszczelarzenie i uprawa działki. Czasem bawię się pędzlem i piórem. Moja dewiza: "Tak żyj, by z Twojego dorobku mogli korzystać inni teraz i w przyszłości.Wtedy twoje życie nie będzie zmarnowane"
wtorek, 27 listopada 2018
POBUDKA !!!
JEST ROBÓTKA !
Klnę się, jakom Malina M, że od tej robótki nikomu nie ubędzie,
za to przybyć radości może, całe morze ! Co daj Boże !
Dom
to najcudowniejsze miejsce na świecie,
ciągniemy do niego jak do miodu. Bo ktoś na nas czeka, bo komuś na nas
zależy. Nie
do ścian czy mebli ciągniemy, ale do tych, którzy nas kochają. Ale nie
wszyscy mają własny Dom. To właśnie dla tych, którzy go nie mają, jest
Robótka.
JEST TAKIE SZCZEGÓLNE MIEJSCE
Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci
w Niegowie
Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci
w Niegowie
Oto, co piszą o Domu i jego Mieszkańcach tamtejsi Opiekunowie:
"Naszym celem jest jak zawsze wyjątkowa i charakterna brygada mieszkańców
Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci w Niegowie pod Warszawą. Niegowiaki
to garstka maleńtasów, sporo młodzieży, bardzo wielu emerytów i
seniorów. Różnymi drogami, zwykle przed wielu laty, trafili do tego domu
i tu już zostaną do śmierci. Dzieciaki-Starszaki. Żaden Niegowiak z tej
gromady - czy to ze względu na wiek, czy problemy zdrowotne, czy też
stopień niepełnosprawności - nie będzie już miał innego, prawdziwego
domu. I chociaż Opiekunowie starają się Dzieciakom-Starszakom odkrajać
nieba po kawałku, to nigdy nie zastąpią im też prawdziwej rodziny.
Tęsknoty i smutki najbardziej dają się we znaki w okołoświątecznym, Bożonarodzeniowym czasie, gdy serca Niegowiaków rwą się ku rodzinom, których już nie ma albo których nigdy nawet nie było. l dlatego listem lub kartką z życzeniami możemy, choćby i na odległość, przytulić wybranego Starszaka i sprawić by jego Boże Narodzenie było mniej smutne i samotne.
Niepełnosprawni intelektualnie dorośli żyją spychani na margines naszego "normalnego" świata. Robótką cierpliwie i uparcie przerzucamy tu naszą mikroskopijną kładkę nad przepaścią tej obojętności. Tyle możemy zrobić. Tylko tyle i aż tyle! Chwyćcie za długopisy i papeterie i chodźcie z nami! No bo jeśli nie my, to sami wiecie, nikt Starszakom nie zrobi tych nadchodzących świąt lepszymi. Nikt.
DLA KOGO ROBÓTKA ?
Dla koedukacyjnej
brygady niepełnosprawnych intelektualnie mieszkańców Domu Pomocy
Społecznej w Niegowie, dla Dzieciaków-Starszaków, o których w detalu
przeczytacie w zakładkach.
* jedyna taka JEDYNKA *
* doskonała DWÓJKA *
* temperamentna TRÓJKA *
* czadowa CZWÓRKA *
* perfekcyjna PIĄTKA *
* szałowa SZÓSTKA *
* sensacyjna SIÓDEMKA *
CO ZROBIĆ, BY ZOSTAĆ ROBÓTKOWICZEM ?
Poczytać
rodzinkowe zakładki i wyłuskać sobie spośród Starszaków konkretnego
ulubieńca i wysłać mu słów kilka napisanych z serca. Niech się Wasz
ulubieniec przez chwilę poczuje wyróżniony i wybrany. Jedyny, wyjątkowy,
specjalny. Pamiętajcie, Niegowiacy nie umieją czytać, więc Wasze słowa będą czytać im Opiekunowie."
❆
A może ktoś z Was
zechce uszczęśliwić Starszaka i napisać kartkę, albo kartki, do Domu
Dziecka w Niegowie. Podaję adres :
Dom Pomocy Społecznej dla Dzieci w Niegowie
Rodzinka ... dla ... (wpisać rodzinkę i dla kogo)
Rodzinka ... dla ... (wpisać rodzinkę i dla kogo)
ulica WIERZBOWA 4
07-230 ZABRODZIE
❆
Hej - Bratki - DO BOJU !!!
W końcu jest z nas Bractwo Życzliwego Bratka, czy nie ?!
Nosimy bratkowy Order, a to przecież zobowiązuje !
PROSZĘ !
*
jeśli podobał Ci się ten wpis to wejdź na liiil i zagłosuj
sobota, 3 listopada 2018
URODZINOWO
TOMASZ
artysta malarz no i zapalony pszczelarz
mój prawdziwy blogowy przyjaciel
dzisiaj Tomek obchodzi urodziny
Tomciu - plurimos annos i Order Życzliwego Bratka
Kiedyś, w prezencie zmajstrowałam Tomkowi mały portrecik, teraz uśmiecham się gdy ten mój prezent widzę na tomkowym blogu. Dzisiaj wpięłam w portretowe klapy nasz bratkowy order.
Przed laty, kiedy jeszcze "młodom internautkom" byłam, nie miałam
pojęcia zielonego, co to takiego blog i czym to się je. Wtedy moją
gorącą głowę mocno zajmowała polityka i uwielbiałam dyskutować na forach
politycznych. Całkiem przypadkowo, w ferworze walki politycznej,
trafiłam na link, kierujący do Lecha Wałęsy, tam to dopiero dyskusja
wrzała. W powodzi komentarzy wyraźnie wyróżniała się jedna osoba. Z
ciekawością nacisnęłam link. Znalazłam się na blogu Tomka. Zanim tam
wpisałam pierwszy komentarz trochę czasu upłynęło, bo zauważyłam, że
Tomek to polonista. Upssss - skompromitować się przed polonistą to by
nie było zbyt politycznie. W końcu się zdecydowałam, a jak już pierwszy
komentarz wpisałam, to następne posypały się jak z rękawa. U Tomka
spotkałam Krysię, zresztą też polonistkę. Oboje namówili mnie do założenia własnego i tak powstał mój pierwszy blog w Onecie. Ech
- kiedy to było ... lata świetlne temu. Często zdarza się, że blog
przetrwa, a przyjaźń się kończy. Tu akurat przeciwnie, jedna z tych przyjaźni przetrwała do dzisiaj, a mój pierwszy blog, biedaczek, padł był .
Tomku, nie bez przyczyny na tym portrecie fryzury użyczył Ci ....
no właśnie, kto zgadnie czyja taka fryzura?
dla ułatwienia zacytuję kilka myśl :
* Są ludzie, którym ordery przynoszą zaszczyt i ludzie,
którzy przynoszą zaszczyt orderom.
* Ludzie domagają się wolności słowa jako rekompensaty
za wolność myślenia, której rzadko używają.
* Ironia życia leży w tym, że żyje się je do przodu,
a rozumie do tyłu.
* W każdym małżeństwie to nie droga jest trudna,
lecz trudności są drogą.
* Modlitwa nie zmienia postanowień Boga,
ale zmienia tego, kto się modli.
No nie będę taka i zdradzę -
Tomek ma fryzurę i posturę Kierkegaarda ...
i nie powiem, bardzo Mu w tym do twarzy.
*
A tak radosnym awatarem
to nam się sam Tomasz przedstawia
Zachęcam do czytania tych interesujących blogów .
Gdyby tak ktoś chciał zobaczyć Tomcia w akcji to proszę bardzo:
W murze opactwa ss. benedyktynek zadomowiły się pszczoły, dwa- trzy
roje. Część kochaneczek, bo tak Tomcio pszczoły nazywa, udało Mu się z
tego muru zebrać. Podziwiam. Ja to pszczoły okrutnie kocham ale
najbardziej, jeśli fruwają w bezpiecznej odległości.
*
sto lat Tomku - Hania Malina M *
jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil i zagłosuj
poniedziałek, 8 października 2018
„Kler” Smarzowskiego w konwencji naturalizmu
Obejrzałem w kinie film, a którym głośno od tygodni. Ciężko go się ogląda nie tylko ze
względu na drażliwy temat, ale również ze względu na sposób jego
przedstawienia. To typowe dla Smarzowskiego , który - tak, jak we wcześniejszych swoich obrazach
– w sposób bezwzględny ukazuje ciemne strony naszej rzeczywistości. Czyni to
bowiem tak, jak to robili swego czasu naturaliści , rzucając ostre światło na tę ciemną stronę ludzkiej natury, która w
świadomości odbiorcy staje się prawdziwą i jedyną . Jak wiemy z historii
literatury, naturaliści kreowali świat raczej ponury, w którym nie ma miejsca
na dobro, a wiarę zastępuje beznadzieja
. To tak w wielkim uproszczeniu.
Nie znam prawdziwych intencji reżysera, który sam deklaruje się jako
ateista, zatem człowiek patrzący na Kościół z boku i mający doń stosunek
obojętny lub wrogi. Jednak film ten dokładnie wpisuje się w trwającą już od
dłuższego czasu, nie tylko w Polsce, kampanię
walki z grzechami nieczystości w
Kościele Katolickim z jednej strony i z drugiej strony, z kampanią (po części będącą wynikiem tej pierwszej), stanowiącą
element ogólnej, odwiecznej walki z
Kościołem nauczającym, a więc, walki światopoglądowej i obyczajowej. Można
zatem różnie odczytywać intencje reżysera
i wyciągać wnioski :
- jest to
film demaskatorski, mający zwrócić uwagę na karygodne postawy niektórych księży
oraz hierarchów i na dramat
skrzywdzonych dzieci – ofiar tych księży, którzy też w dzieciństwie byli
ofiarami innych księży pedofilów lub okrutnych
sióstr zakonnych w sierocińcach;
- jest to
film tendencyjny, w przejaskrawiony
sposób ukazujący odwieczny problem pedofilii, łamania celibatu, pazerności,
pijaństwa i niezdrowych relacji międzyludzkich w środowisku osób duchownych,
ogólnie nazywanych klerem, mający zniechęcić
praktykujących katolików do utożsamiania się z Kościołem.
Nie znam prawdziwych intencji reżysera i nie
wiem , który z wniosków przyjąć. Znam natomiast mój Kościół , znam księży ,
znam historię Kościoła i wiem, że bohaterowie
tego filmu mają swoje pierwowzory w rzeczywistości. Jednak stanowią oni
znaczny margines ogromnej, przeważającej rzeszy kapłanów, którzy poświęcają się
całym sercem służbie Chrystusowi i wiernym Kościoła. Gdyby reż. Smarzowski
pokazał obok tych upadłych kapłanów choćby jednego księdza typu ks.
Kaczkowskiego, wówczas można by uznać,
że film uczciwie przedstawia ludzi Kościoła.
Nie podlega wątpliwości, że film pokazuje
prawdziwe problemy występujące w Kościele. One występowały w przeszłości. Gdyby
nie występowały, nie powstałby „Dekameron” Boccaccia, nie powstałyby na polskim gruncie
„Monachomachia” i „Antymonachomachia” bpa Ignacego
Krasickiego, nie powstałby dramat Stanisława
Wyspiańskiego „Klątwa”. Tacy księża
, często bez wiary, zagubieni, błądzący , których ja nazywam „duszpastuchami”, są
i będą w każdej diecezji. Są i będą hierarchowie , którym inne priorytety
przyświecają niż dobro Kościoła. Są i będą
tacy, jak ukazany w tym filmie ,w świetnej kreacji Janusza Gajosa, będący kompilacją kilku znanych mi ze
współczesnego Episkopatu Polski. Niektórzy z nich potrafią gnoić innych księży,
czego doświadczył m.in. ks. Wojciech Lemański , zatem nie dziwię się jego j
reakcji wyrażonej słowami :„…zamknij się klecho!”, bo to właśnie tacy
służalczy, podlizujący się , cyniczni urzędnicy przy kuriach biskupich stanowią obraz grupy księży, do
których epitet „kler” się odnosi.
„Nie wszystko złoto, co się świeci z góry…” –
pisał wspomniany bp I. Krasicki. Słowa aktualne
i o tym wierzący powinni pamiętać, patrząc na swoich duszpasterzy i… na
siebie . Bo to często my sami formujemy swoich księży, ale to temat na dłuższą
dyskusję. Póki co, zachęcam do pójścia na film „Kler „ ludzi o mocnych nerwach,
o trzeźwym spojrzeniu, o głębokiej wierze .
I
jeszcze jedno na koniec . Reżyser powinien podziękować za sukces swojego filmu
tym, którzy przyczynili się do jego powstania:
tej części hierarchów i księży, którzy dopuszczali się w sposób jawny
czy ukryty różnych gorszących nieprawości.
Powinien podziękować duchownemu,
dyrektorowi znanego „imperium” za ścisłe, bulwersujące związki
materialno-polityczne z przewodnią siłą
narodu, czyli jedyną kochającą Polskę partią . Bez inspiracji z tej strony,
film nie miałby takiego wyrazu ni sukcesu.
to wejdź na liiil i zagłosuj
Jestem emerytowanym belfrem i szczęśliwym dziadkiem. Spośród wielu wykonywanych zajęć pozostało mi pszczelarzenie i uprawa działki. Czasem bawię się pędzlem i piórem. Moja dewiza: "Tak żyj, by z Twojego dorobku mogli korzystać inni teraz i w przyszłości.Wtedy twoje życie nie będzie zmarnowane"
sobota, 11 sierpnia 2018
Cóż mogę dziś im powiedzieć?
Ja, wnuk i prawnuk tych, co byli przed nimi?...
Im, których męstwo, szaleństwo i bezgraniczną miłość do wolnej Polski podziwiałem jako dorastający chłopak i podziwiam nadal, jako dziadek młodych harcerzy?...
Słowa, ujęte może niezbyt sprawnie, niech będą hołdem dla tych, którzy wówczas oddali swoje młode życie i dla tych, którzy już odchodzą, nie wiedząc do końca , czy warto było...
Co rok o tej porze
widzę Was,
jakby to dzisiaj było:
w sierpniowym słońcu
przemykających postaci cienie
pod murem kamienic,
na barykady pośpiesznie
stawianej stos.
Skupione w napięciu myśli,
co lecą dalej,
gdzie czai się wróg,
rysują czoła młodzieńcze
bruzdą,
a ona
troskę zawiera
i ...”głupią miłość”
– jak mówił jeden z Was -
do „wielkich spraw”.
-Hej! Chłopcy, dziewczęta!
Bagnet na broń! – jak brzmi ta piosenka
wśród dymu pożarów
i trzasku wystrzałów,
i huku bomb…
I często świst
z piersi otwartej
łączy modlitwę i jęk,
a serce
wyskoczyć już chce,
by jeszcze
pożegnać się z matką,
co łzy już wylane
zebrała w stągwie żałobne,
stawiane
jak znaki ofiarne
dla przyszłych pokoleń.
Spod czapki zbyt wielkiej
czy hełmu -
dziecięcy, skupiony wzrok;
wpatruje się w przestrzeń zamkniętą
przez ogień, ruiny i krew ,
by skoczyć …i zdążyć…
z rozkazem
lub listem miłosnym
pisanym w pośpiechu
na gruzach,
co dymią i drżą,
nim noc go ogarnie
i kirem odgrodzi od zła.
Mnie wówczas nie było,
lecz znałem - syn późny –
opowieść
o chłopcach, dziewczętach
i małych żołnierzach,
zbyt wcześnie
do śmierci dojrzałych.
Was dzisiaj wspominam
z wdzięcznością za tamtą
sierpniową ofiarę,
niepomny na głosy, co zawsze
przeczyć próbują daremno,
Miłości stawiając rachunek.
Ja wiem,
co to Miłość bez granic,
gdy serce się kłóci z rozumem,
gdy trzeba na śmierć
iść po kolei
j a k k a m i e n i e
p r z e z B o g a r z u c a n e
n a s z a n i e c.
1-2 sierpnia 2011 r.
WIERSZ
Przeniosłam z blogu Tomka - ŻYCIE I RÓŻA
Życie i róża: Cóż mogę dziś im powiedzieć?
czwartek, 2 sierpnia 2018
A to komentarz z mojego szpakowegodrzewa
Im, których męstwo, szaleństwo i bezgraniczną miłość do wolnej Polski podziwiałem jako dorastający chłopak i podziwiam nadal, jako dziadek młodych harcerzy?...
Słowa, ujęte może niezbyt sprawnie, niech będą hołdem dla tych, którzy wówczas oddali swoje młode życie i dla tych, którzy już odchodzą, nie wiedząc do końca , czy warto było...
Tomasz Petry
CO ROK O TEJ PORZE
Co rok o tej porze
widzę Was,
jakby to dzisiaj było:
w sierpniowym słońcu
przemykających postaci cienie
pod murem kamienic,
na barykady pośpiesznie
stawianej stos.
Skupione w napięciu myśli,
co lecą dalej,
gdzie czai się wróg,
rysują czoła młodzieńcze
bruzdą,
a ona
troskę zawiera
i ...”głupią miłość”
– jak mówił jeden z Was -
do „wielkich spraw”.
-Hej! Chłopcy, dziewczęta!
Bagnet na broń! – jak brzmi ta piosenka
wśród dymu pożarów
i trzasku wystrzałów,
i huku bomb…
I często świst
z piersi otwartej
łączy modlitwę i jęk,
a serce
wyskoczyć już chce,
by jeszcze
pożegnać się z matką,
co łzy już wylane
zebrała w stągwie żałobne,
stawiane
jak znaki ofiarne
dla przyszłych pokoleń.
Spod czapki zbyt wielkiej
czy hełmu -
dziecięcy, skupiony wzrok;
wpatruje się w przestrzeń zamkniętą
przez ogień, ruiny i krew ,
by skoczyć …i zdążyć…
z rozkazem
lub listem miłosnym
pisanym w pośpiechu
na gruzach,
co dymią i drżą,
nim noc go ogarnie
i kirem odgrodzi od zła.
Mnie wówczas nie było,
lecz znałem - syn późny –
opowieść
o chłopcach, dziewczętach
i małych żołnierzach,
zbyt wcześnie
do śmierci dojrzałych.
Was dzisiaj wspominam
z wdzięcznością za tamtą
sierpniową ofiarę,
niepomny na głosy, co zawsze
przeczyć próbują daremno,
Miłości stawiając rachunek.
Ja wiem,
co to Miłość bez granic,
gdy serce się kłóci z rozumem,
gdy trzeba na śmierć
iść po kolei
j a k k a m i e n i e
p r z e z B o g a r z u c a n e
n a s z a n i e c.
1-2 sierpnia 2011 r.
*
WIERSZ
Przeniosłam z blogu Tomka - ŻYCIE I RÓŻA
Życie i róża: Cóż mogę dziś im powiedzieć?
czwartek, 2 sierpnia 2018
Czy
Powstanie Warszawskie miało sens? Dzisiaj wielu z moich znajomych
podważa sens tego narodowego zrywu. Powstania - listopadowe, styczniowe
też różnie były oceniane przez współczesnych i obecnych, historyków i
ignorantów. Faktem jest, że nie zawsze zapadały słuszne decyzje wojskowe
i polityczne, że ofiary tamtych powstań narodowych były przeogromne
(wspomnijmy represje carskie po przegranym powstaniu 1863 r.). Ale
zawsze można by było zapytać, czy jest sens podejmowania nierównej walki
z silniejszym i lepiej uzbrojonym wrogiem, czy nie lepiej od razu
zrezygnować, poddać się i jakoś urządzić się w "nowej sytuacji", byle
tylko przeżyć. W obozie śpiewaliśmy piosenkę "Solidarni - nasz jest ten
dzień", w której padały takie słowa : " ...Bo lepiej, byśmy stojąc
umierali, niż mieli nadal na kolanach żyć". A to, że znalazłem się w
obozie i śpiewałem z innymi tę piosenkę, to efekt właśnie pamięci o
powstaniach , powstańcach i ich ofierze. Rozumiem wściekłość, gdy widzi się różne kanalie zbijające na rocznicy i uroczystościach
powstańczych swój kapitał polityczny lub bohaterów narodowych , którzy
cierpią współcześnie biedę.
sobota, 9 czerwca 2018
Nagroda specjalna
w kategorii hipokryzja i faryzeizm roku
Taką oto literacką nagrodą uhonorował posła Piętę Suweren
w Bielsku-Białej:
"Miesięcznice, miesięcznice
tam polował na samice
Stanisław, poseł nasz dzielny
co żonie nie umiał być wierny
Tam też wypatrzył kochankę
co wielbił ją nocą i rankiem
Co czule całował ją w brzuszek
na wierzbie moc obiecując gruszek
I mówił, że tak na początek
tak z szóstkę jej zrobi dzieciątek
Bo z żoną mu idzie marnie
prywatną zaś on chce mieć armię
Lecz jak mawiał mędrzec stary
mierz swe siły na zamiary!
Stasiu się z lekka przeliczył
gdy w tych manewrach był ćwiczył
Jak widać łatwiej coś skroić
niż młodą p.... zaspokoić!
Zaś pycha co w nim już była
zupełnie czujność uśpiła!
I może wydawać się głupie
że poległ nasz poseł "na d..."
Stąd też nauka jest dla posłów wielu
Bezpiecznie na boku? To tylko w burdelu!
:)
od nagród graficznych w necie aż się roi ...
Spoko - co zawieszone nie utonie ...
a po kampanii da się odwiesić
jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil i zagłosuj
Taką oto literacką nagrodą uhonorował posła Piętę Suweren
w Bielsku-Białej:
"Miesięcznice, miesięcznice
tam polował na samice
Stanisław, poseł nasz dzielny
co żonie nie umiał być wierny
Tam też wypatrzył kochankę
co wielbił ją nocą i rankiem
Co czule całował ją w brzuszek
na wierzbie moc obiecując gruszek
I mówił, że tak na początek
tak z szóstkę jej zrobi dzieciątek
Bo z żoną mu idzie marnie
prywatną zaś on chce mieć armię
Lecz jak mawiał mędrzec stary
mierz swe siły na zamiary!
Stasiu się z lekka przeliczył
gdy w tych manewrach był ćwiczył
Jak widać łatwiej coś skroić
niż młodą p.... zaspokoić!
Zaś pycha co w nim już była
zupełnie czujność uśpiła!
I może wydawać się głupie
że poległ nasz poseł "na d..."
Stąd też nauka jest dla posłów wielu
Bezpiecznie na boku? To tylko w burdelu!
:)
od nagród graficznych w necie aż się roi ...
Spoko - co zawieszone nie utonie ...
a po kampanii da się odwiesić
*
jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil i zagłosuj
wtorek, 10 kwietnia 2018
"(...)zwyciężyliśmy!!!" -prezes kaczyński
" (...)zwyciężyliśmy!!!" - prezes Kaczyński
Dziś mija smutna rocznica. Zdawało się, że Naród zjednoczy się wokół tej tragedii. Niestety, pomnik, mający być uwieńczeniem kilkudziesięciu miesięcznic organizowanych przez prezesa, zamiast łączyć, znowu stał się obiektem podziału Polaków. A jak to się zaczęło? Wskazałem w swoim poście sprzed ośmiu lat jednego z głównych autorów fałszywych teorii o spisku. Pytanie zawarte w podtytule nadal jest aktualne
CZY TA OFIARA WYSTARCZY?
13. 04.2010 | 01:45
Jaka jeszcze tragedia musi się wydarzyć,
byśmy
przestali wzajemnie się nienawidzić?
Myślałem, że w tych dniach ogólnonarodowej żałoby wszyscy, zgodnie, solidarnie weźmiemy się za ręce i pokażemy współczującemu nam światu, że jesteśmy jednym, wielkim, szlachetnym narodem, który w obliczu nieszczęścia jednoczy się, zapomina o sporach, o różnicach poglądów, że żal i płacz po śmierci naszych rodaków nie są wyrazem politycznego wyrachowania, na pokaz, ale wypływają z głębi serca.
Myślałem, że choć przez ten tydzień zamilkną na forach dyskusyjnych wszelkiej maści cyniczni opluwacze i pozwolą w atmosferze powagi przeżywać to, co się stało tak nagle, niespodziewanie oraz poddać się refleksji nad kruchością życia, nad nakreśloną ręką Stwórcy symboliką wydarzeń ostatnich dni.
Kiedy patrzyłem na reakcję wielkich tego świata oraz zwykłych, prostych obywateli, na szczere, nie udawane łzy starszych i młodszych Rosjan składających kwiaty w miejscu tragedii i przed polskimi placówkami dyplomatycznymi, to pomyślałem sobie, że oto dokonuje się prawdziwy cud za przyczyną tych niezamierzonych ofiar „polskiej katastrofy"- cud przemiany w sposobie patrzenia na sprawę mordu sprzed siedemdziesięciu lat i na nas , Polaków.
Oto pojawiły się już pierwsze dobre owoce tej śmierci i wiara, że już nie będziemy musieli o „prawdę o Katyniu" walczyć przed światem . Starszy mężczyzna, Rosjanin , na miejscu obydwu tragedii - tej ostatniej i tej sprzed siedemdziesięciu laty - mówi ze łzami w oczach: - Oglądałem dwa razy film Wajdy „Katyń", dzisiaj znowu obejrzę. Tak było... To wszystko prawda."
Dziś, przeglądając prasę, wziąłem do ręki również „Nasz Dziennik" po internetowym anonsie artykułu na temat możliwości „działania osób trzecich" - że też i taką możliwość bierze się pod uwagę przy badaniu katastrof lotniczych . No, dobrze - pomyślałem. Jest taka procedura, jest taka zasada , ale w artykule Krzysztofa Losza „Co wydarzyło się na pokładzie prezydenckiego Tu-154M" okazuje się , że prokurator, który już brał udział w kilku śledztwach dotyczących wypadków lotniczych, podawał tę informację, „prosząc o anonimowość". No, nie wiem, jaki był powód tej prośby, ale już ona sugeruje, że wokół tej tragedii jest jakaś „niejasna sprawa" i pan prokurator czegoś się obawia. I tym właśnie tropem tajemniczości idzie red. Losz pisząc, że „jest wiele wątpliwości...", że „zastanawiające jest..."co już kieruje świadomość czytelnika ku tajemnym siłom, które miały swój interes w tym, by samolot prezydencki nie doleciał na miejsce. Właśnie uświadomiłem sobie, że w dniu katastrofy rozmawiałem z przeciwnikiem rządu i PO, który wprost zakomunikował:
- No, to teraz ta banda cieszy się , sięgnie po pełną władzę. Na pewno będą ronić łzy, ale to tylko po to, by otumanić naród... Za tym stoją tajemne siły w Polsce i w Europie...
- I w Azji też? - pytam .
- Też - pada natychmiastowa odpowiedź.
Trudna dyskusja z takim człowiekiem. Ale nie dziwię się mu, bo wiem, że sam czerpie wiedzę o świecie z jednej tylko gazety i z jednej tylko rozgłośni , bo wszystkie inne to „liberalne, masońskie, w rękach tych właśnie tajemnych sił", a telewizja tylko „otumania naród".
Zgadzam się z komentującym tę tragedię o. Tadeuszem Rydzykiem, który pisze : „Potrzeba dziś wielkiego zrywu moralnego popartego ogromnym myśleniem i zrozumieniem rzeczywistości". Ale nie wyłączę telewizorów - jak sugeruje w zakończeniu o. Dyrektor - bo musiałbym też wyłączyć jego TV TRWAM, a swoje myślenie mam „włączone" od dawna i dlatego nie wszystko, co mówi czcigodny kapłan, jest dla mnie przekonujące, jak choćby te jego słowa : „Przeciwnikom prawdy będzie na rękę, że my się będziemy wzruszali i na tym poprzestaniemy, a oni będą umacniali swoją władzę i to, co jest niedobre dla człowieka, dla zwycięstwa prawdy i miłości Ojczyzny". Doprawdy, piękne słowa, tylko - jeśli pamiętamy hasło: „Zatopić Platformę!", które zaprzepaściło ongiś nadzieję Polaków na wspólny rząd PiS - PO, to możemy domyślać się, kogo o. Dyrektor ma na myśli, mówiąc: „oni". Na pewno nie są to słowa wzywające do pojednania narodowego, do stworzenia nowej jakości życia politycznego.
Dziś potrzeba nam nie tylko zgody narodowej, ale również zgody z naszymi sąsiadami. Takie było przesłanie nie wygłoszonego przemówienia ś.p. Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I Rosjanie dają temu wyraz.
Nie mam prawa posądzać przywódców rosyjskich - cokolwiek byśmy mówili o ich wcześniejszych działaniach - o brak szczerości w reakcji, jaką okazują i decyzjach podejmowanych po tej tragedii. I trzeba to wykorzystać dla dobra naszych narodów, i dla pamięci ofiar - tych sprzed lat, i tych dzisiejszych. Dlatego zbulwersowała mnie nieodpowiedzialna sugestia posła PiS, Artura Górskiego, zawarta w wywiadzie zatytułowanym „Oskarżam Moskwę". Ów poseł, który już raz wsławił się niefortunną wypowiedzią polityczną, dziś bez zastanowienia, na samym wstępie rzuca oskarżenie:
-Mam niemal pewność, że Rosjanie mataczą. (...) Tymczasem, jeśli złoży się w całość informacje, które napływają , nawet jeśli weźmie się pod uwagę ewentualne intencje Rosjan, to można powiedzieć, choć bez stuprocentowej pewności, bo dziś bez namacalnych dowodów, ...że Rosja jest w jakimś sensie odpowiedzialna za tę katastrofę, za ten nowy Katyń.
Ale to mało dziwnego fantazjowania pana posła, bo oto idzie w swych domysłach dalej:
Rosjanie chcieli prawdopodobnie uniemożliwić prezydentowi Kaczyńskiemu wzięcie udziału w sobotnich uroczystościach, aby ich ranga i wymowa nie przyćmiła tych sprzed kilku dni. Wiadomo, że prezydent Kaczyński ani z Mińska, a tym bardziej z Moskwy nie zdążyłby na uroczystości w Katyniu, a wtedy te nie miałyby wymiaru oficjalnego, nie zakłóciłyby w swej wymowie rosyjskiego przekazu sprzed paru dni. Zatem ta dywersja, jeśli faktycznie takie były motywy Rosjan, miała wymiar polityczny.
I za chwilę, po dociekliwych i naprowadzających na trop wszystkich sprawców tragedii pytaniach red. Z. Baranowskiego, już mamy następne rewelacje pana posła, prowadzące na nasze podwórko:
Dlatego nie dziwię się, że cały naród płacze po stracie kolejnej swojej elity, ludzi wspaniałych i prawych. No, może prawie cały naród. Zawsze znajdą się ci, co będą chcieli coś ugrać na tej śmierci(...) Już widać, że politycy PO, choć pewnie będą zachowywać pozory, są zachłanni na pełnię władzy i zachowują się bez klasy. Wiedzą, że mają większość polityczną i że zniknęła ostatnia bariera dla ich samowoli.
No to już wiadomo, że wspomniany przeze mnie mój rozmówca będzie miał dowody na to, kto stoi za katastrofą prezydenckiego samolotu. Nic bardziej absurdalnego wymyślić nie można. Ale poseł jest młody, odkrywczy, żądny walki politycznej, więc stara się, jak może ,wypłynąć na fali narodowego nieszczęścia. Można to położyć na karb młodości i braku wyrobienia politycznego. Natomiast zupełnie zaskoczył mnie człowiek utytułowany, mądry, bo ...filozof socjolog, pracownik naukowy wyższej uczelni, prof. Zdzisław Krasnodębski, który snuje w prowadzonym z nim wywiadzie swoje przypuszczenia o działaniu spisku na wzór tego Gibraltaru. Pomijam już szczegóły, ale wywód profesora sprowadza się do teorii spisku na skalę międzynarodową, zwłaszcza, gdy czytamy: Gdy weźmiemy jeszcze pod uwagę ostatnie wydarzenia - środowe uroczystości w Katyniu, okoliczności zewnętrzne, np. wizytę prezydenta USA Baracka Obamy w Pradze i sprawę obecności Stanów Zjednoczonych w Europie, nasuwają się pewne analogie. Prezydent Kaczyński i jego Polska stała się niewygodna w nowej konstelacji USA - UE - Rosja. Pewnie na wiele pytań nie uzyskamy odpowiedzi. Dlatego tak jak w przypadku śmierci gen. Sikorskiego rodzi się pytanie: kto skorzystał na tej śmierci? I zaraz odpowiada - Odpowiem w ten sposób: zginęli ci , którzy chcieli innej Polski. Teraz - bez nich - będzie trudno ją budować , a może będzie to już niemożliwe...
Tak, panie profesorze. Ma pan racje w dalszej części swej wypowiedzi. „Otrzeźwienie Polaków" po tej tragedii nie nastąpi. Za dwa tygodnie - jak pan mówi - wrócimy „do tego samego jazgotu", czego bym sobie i Narodowi nie życzył . Ale, czytając tego typu wypowiedzi, jak w „Naszym Dzienniku" z dnia 12 kwietnia, dochodzę do wniosku, że ten jazgot właśnie powrócił . Więc proszę, niech panowie powiedzą , jaka jeszcze tragedia narodowa ma się wydarzyć, byście zmienili język nienawiści na język dialogu i porozumienia? ..........................................................................................................................................
Dziś pan profesor Krasnodębski w nagrodę za te sugestie , z ramienia PiS jest eurodeputowanym , zajmując miejsce wiceszefa ... po Ryszardzie Czarneckim. Ta nagroda już wtedy "mu się należała".
Jestem emerytowanym belfrem i szczęśliwym dziadkiem. Spośród wielu wykonywanych zajęć pozostało mi pszczelarzenie i uprawa działki. Czasem bawię się pędzlem i piórem. Moja dewiza: "Tak żyj, by z Twojego dorobku mogli korzystać inni teraz i w przyszłości.Wtedy twoje życie nie będzie zmarnowane"
sobota, 31 marca 2018
środa, 7 marca 2018
OD MALINY NA IMIENINY
*dzisiaj na blogu Tomka znowu gościnnie Malina i:
Galeria Jednego Wiersza i Jednego Obrazu
Galeria Jednego Wiersza i Jednego Obrazu
MOJEJ WNUCZCE
Jeszcze niedawno
„Pyza na polskich dróżkach”,
drepcąca wśród traw łąkowych,
ciekawa świata,
zdobywająca pieniek
niczym szczyt
góry
wysokiej.
Dziś,
jak majowa niezabudka
czarujesz spojrzeniem
w przelotnej zadumie,
z tym swoim uśmiechem,
co szczerość dziecięcą
zawiera
i ufność.
Co jutro?
– nie pytam,
choć martwię się trochę,
czy starczy tej twojej radości,
gdy przyjdą dni trudne
i smutne,
by podać ją światu na dłoni
jak się swe serce
podaje
Tomasz Petry
maj 2011
Tak
to pięknie pisze wiersze i maluje obrazy
NASZ TOMASZ, DZISIEJSZY SOLENIZANT
Warto bywać na tym blogu, warto też odwiedzić inne blogi Tomka, autora powyższej "Galerii". Tomek to dawny solidarnościowy opozycjonista … na jednym z blogów opisuje własną historię internowania w Uhercach. i działalność w stanie wojennym, najprawdziwszą działalność. Tomek jest skromny więc pewnie do głowy by mu nie przyszło chwalić się Krzyżem Wolności i Solidarności, ale ja z największą przyjemnością o tym piszę. "Są ludzie, którym ordery przynoszą zaszczyt i ludzie, którzy przynoszą zaszczyt orderom" te słowa Kierkegaarda jakże do Tomka pasują. Wczoraj Błaszczak piał o zasługach prezesa, śmiać się chce, wielki wódz spał w najlepsze w domowym ciepełku kiedy Tomka internowali a dzisiaj prezespan to bohater, a Tomek drugi sort. Dzisiaj obowiązuje urzędowa wersja, że bez prezesa i jego brata w Polsce mielibyśmy oligarchię. Dzisiaj okrzyk Lech Wałęsa jest dla organów ścigania przestępstwem, zupełnie jak za czasów, kiedy Tomek siedział, nie u mamusi tylko w kiciu.
Czasy mamy jakie mamy, świat pojęć do góry nogami wywrócony, kłamstwo, kłamstwem pogania, słowa w oparach absurdu, historię kreuje się według uznania i upodobania wodza, samozwańczych bohaterów nasiało ... fajnie mieć blogowego przyjaciela, prawdziwego człowieka wolności .
Platforma bloog (WP) zamyka z końcem miesiąca blogi, przestaną istnieć. Swoje Tomek przeniósł. Pewnie sam zaprosi, tymczasem podam tu nowy adres: https://przedspiew.blogspot.com/
wspomnienia solidarnościowe w kategorii:
Czas strachu łez i nadziei
*
TOMKU - Z OKAZJI IMIENIN
UŚMIECH I KWIATKI ODE MNIE
też sama rysowałam :)
*
Hania - Malina M*
Hania - Malina M*
niedziela, 14 stycznia 2018
PÓŁ ŻARTEM, CAŁKIEM SERIO
tańczymy dzisiaj z Tomkiem
Tańczymy radośnie, bo gra Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.
*
Oj tam, oj tam, wiadomo, nasz taniec to żart, za to nasze wspieranie Orkiestry jest jak najbardziej serio ! Z całych sił ! Każde na swój sposób :)
Cieszymy się, bo dobro wychodzi na ulice i krzyczy jestem !
cieszmy się, bo wychodzi też wtedy, gdy go nie widzimy.
cieszmy się, bo wychodzi też wtedy, gdy go nie widzimy.
Dobro, to dobro. Jest jednego sortu.
Może właśnie to jest światełkiem w tunelu ? ...
*
wtorek, 21 listopada 2017
WIELKI STRACH w zwartych szeregach
/Zdjęcie z zasobów Google/
WIELKI STRACH w zwartych szeregach
Boją się. Boją się wielcy i mali "bohaterowie" polskiej sceny politycznej i nie tylko politycznej. Boi się także część duchownych KK - tych, o których mówi się "partyjni księża". A wszystko przez Donalda Tuska . Tak, przez niego właśnie spać nie mogą : kot z prezesem na Nowogrodzkiej, piękna Krystynka o arystokratycznych manierach (i to niejedna), Beatki trzy ( a może i więcej), Adaśki i Adamczyki (ten z TVPiS dał poPiS. A skoro jesteśmy przy TVPiS, to dziś prześcignęła chyba tę Urbanowską z okresu stanu wojennego)
I mógłbym tu wymieniać rzesze srodze zatrwożonych ostatnim wpisem jednego z najbardziej cenionych w Europie, a jednocześnie najbardziej znienawidzonego przez tzw."prawdziwych patriotów i katolików", Polaka, Donalda Tuska .
Co takiego napisał Donald Tusk, że wszelkiej maści wynajęci i opłacani hejterzy oraz inne internetowe plugastwo, a przede wszystkim cała ekipa rządowa i jej tuby propagandowe prowadzą wściekłą, histeryczną nagonkę przeciw niemu?
Otóż Donald Tusk, człowiek światowy (w przeciwieństwie do zaściankowego Jarosława), widzący Polskę z innej perspektywy i szczerze kochający swoja Ojczyznę, której tyle lat służył i służy nadal, i o którą troszczy się bardziej, niż się wydaje zapyziałym jego przeciwnikom w Polsce - ten Donald Tusk wyraził swój niepokój w krótkich zdaniach zawierających dramatyczne ostrzeżenie przed realnym zagrożeniem, jakie wisi nad Polską w wyniku szkodniczej działalności obecnego rządu , a zwłaszcza kilku jego prominentnych polityków, z prezesem Kaczyńskim na czele.
To zagrożenie płynie z Kremla, z którego, z wielkimi rozbawieniem i jednocześnie uzasadnioną nadzieją przygląda się temu całemu polskiemu i europejskiemu piekiełku, główny reżyser pociągający za sznurki, WŁADIMIR PUTIN.
Rację Donaldowi Tuskowi przyznała niezbyt lubiąca go pani prof. Staniszkis. Trzeźwo myślący, kochający wolność i demokrację Polacy, do których mam również moralne prawo się zaliczać i którzy stanowią większość Narodu, darzą Donalda Tuska nadal swoim zaufaniem , a jego słowa, pełne troski o losy Ojczyzny, uznają za wyrażenie także własnych obaw.
Państwo, kierujący się instrukcjami płynącymi z Nowogrodzkiej naprawdę mają się czego bać. Tylko nie kot, bo on naprawdę nie jest niczemu winny.
jeśli podobał Ci się ten wpis
Jestem emerytowanym belfrem i szczęśliwym dziadkiem. Spośród wielu wykonywanych zajęć pozostało mi pszczelarzenie i uprawa działki. Czasem bawię się pędzlem i piórem. Moja dewiza: "Tak żyj, by z Twojego dorobku mogli korzystać inni teraz i w przyszłości.Wtedy twoje życie nie będzie zmarnowane"
niedziela, 16 lipca 2017
Kiedy przyjdzie czas rozliczeń
Kiedy przyjdzie czas rozliczeń
Zrzut z serwisu WP
Na pewno nadejdzie taki czas i to wcześniej, niż niektórzy się spodziewają. Nie będzie to czas miły dla obecnie rządzących, nie będzie też miły dla wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób Jarosława Kaczyńskiego i jego spółkę popierają. Mam nadzieję, że Trybunał Stanu tym razem będzie miał zajęcie na lata, a lekcja z historii zostanie przez naród odrobiona. Kaczyński - jak to podczas wiecu ktoś zawołał - nie będzie miał gdzie uciekać jak Janukowycz, chyba, że cudem uda mu się zwiać do Orbana lub do Turcji. Ewentualnie Putin da mu schronienie wieczne z wdzięczności za rozbijanie jedności Polski i Europy. Ale na co Putinowi taki Kaczyński?
Patrzę więc w przyszłość z nadzieją, że Prawo wreszcie Prawo znaczyć będzie , a Sprawiedliwość - Sprawiedliwość. Dziś bowiem te dwa pojęcia - za przyczyną Jarosława Kaczyńskiego i jego spółki oraz rzeszy otumanionych wielbicieli i wielbicielek - zdewaluowały się i mają takie samo znaczenie jak: "jestem dziewicą" w ustach damy lekkich obyczajów.
Historia uczy, że wszelkie rządy autorytarne (a taki właśnie charakter ma rząd Kaczyńskiego) prędzej czy później upadają, pozostawiając po sobie często ruiny i mroczne wspomnienia. Rząd Kaczyńskiego (bo na pewno nie Beaty Szydło) pozostawi po sobie ruinę gospodarczą, utratę zaufania, a co zatem idzie - również znaczenia wśród krajów europejskich. Jednak największa ruina, której proces już trwa, dotyczyć będzie relacji społecznych między samymi Polakami. Takiego podziału, jaki obecnie jest, nie dokonał żaden wróg zewnętrzny na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat. Oczywiście, w naszej historii mieliśmy już podobne sytuacje, które zazwyczaj osłabiały Polskę i w rezultacie doprowadziły do ponadwiekowej niewoli narodowej. Dziś podział na zwolenników oszukańczego ugrupowania i obrońców zasad demokratycznych dotyka sąsiadów, rodziny całe i biegnie nawet przez Kościół.
No właśnie. Kościół w historii Polski był zawsze ośrodkiem spajającym naród, podtrzymującym w nim nie tylko wiarę , ale też ducha w trudnych momentach dziejowych. Także w czasach komunizmu. Co dziś stało się z Kościołem? Czy Kościół stał się kościołem jednopartyjnym? Hierarchowie , prości księża wprawdzie też są ludźmi posiadającymi emocje, swoje poglądy polityczne, ale głównym dla nich drogowskazem winna być Ewangelia Chrystusowa i - chcąc być przewodnikami dusz chrześcijańskich - nie powinni opowiadać się z ambony za jedną tylko partią (przestrzegał przed tym śp. abp Ignacy Tokarczuk), gdyż wśród opozycyjnych partii oraz ich zwolenników są też chrześcijanie. O tym zapomniało widocznie wielu biskupów, proboszczów, którzy dali się zmanipulować politykowi Kaczyńskiemu i dyrektorowi Rydzykowi. Dla nich każdy, kto sprzeciwia się obecnej władzy, to lewak , obrońca ubeków, postkomunista. Ale, gdy niebawem nadejdzie czas dekaczyzacji, depisacji, będą wstydzić się swoich słów i czynów.
Póki co, władza, która oszukała suwerena, odgradza się od niego barierkami i policją . Nie wie jednak, że barierki i policja, ani trzymani na sznurku sędziowie nie obronią jej przed gniewem społecznym, który już, teraz, z każdym dniem przybiera na sile.
zrzut z serwisu WP
Jestem emerytowanym belfrem i szczęśliwym dziadkiem. Spośród wielu wykonywanych zajęć pozostało mi pszczelarzenie i uprawa działki. Czasem bawię się pędzlem i piórem. Moja dewiza: "Tak żyj, by z Twojego dorobku mogli korzystać inni teraz i w przyszłości.Wtedy twoje życie nie będzie zmarnowane"
czwartek, 18 maja 2017
Między jedną miesięcznicą, a drugą
między jednym pomnikiem smoleńskim, a drugim,
wspomnę tu sobie, u Tomka, gościnnie, inną rocznicę,
dzisiaj pomniejszą, zapomnianą, w cieniu najważniejszej z ważnych.
Dzisiaj Wawel się liczy, nie jakieś tam Monte Cośtam
Aaaa - pewnie, wspomnienie też się nie liczy,
bo bez odczytania smoleńskiego apelu będzie.
Bo jeśli nie dzisiaj,
to kiedy ?
jeśli nie ja, to kto ?
Kochałam go jak wnuczka, chociaż prawdziwą wnuczką nie byłam.
Miał duszę malarza i jak malarz opowiadał o świecie obrazami, a ja jak gąbka te opowieści chłonęłam. Były prawdziwe, tak, jak prawdziwe były zasuszone w książce czerwone maki. Ostrożnie brałam w dłonie kwiaty, które przetrwały dłużej, niż ci, co po nich szli. Jak kruche jest życie ludzkie, myślałam, gdy jeden płatek rozkruszył się w palcach. Jak wielka jest jest odwaga i ofiara krwi, myślałam patrząc na rdzawe kwiaty.
Leopold, młodszy brat mojego Dziadzia.
Wujciu Bolek, jak go zawsze nazywałam.
To on pokazał mi maki, dał do ręki, opowiedział o tamtych, koszmarnych dniach. O okopach, szrapnelach, świstaniu kul, o głodzie, chłodzie, błocie i o drodze znaczonej trupami kolegów. O tym, jak okrutna i brudna jest wojna, jak odziera ludzi z człowieczeństwa. Wujciu Bolek, jeden z 2931 żołnierzy rannych pod Monte Cassino. Dostał w samą pierś ale ogromna, poszarpana rana cudem się zagoiła. Wiesz, mówił do mnie, wycięli mi tam serce. Opowiadał godzinami a ja słuchałam. Pokazał mi piekło! I chociaż zobaczyłam je tylko oczyma wyobraźni, to do dzisiaj zapomnieć nie mogę. Więc jeśli nie ja, to kto? Jeśli nie dzisiaj, to kiedy ?
Dokładnie 73 lata temu, po jednej z najkrwawszych i najbardziej zaciętych walk drugiej wojny, polska Biało-czerwona dumnie załopotała zatknięta na ruinach klasztoru. Pierwsza. Dopiero kilka godzin później generał Anders rozkazał naszym wywiesić obok brytyjską. 60 lat temu, dokładnie 18-go maja w południe, w ruinach klasztoru zabrzmiał Hejnał Mariacki.
To było 73 lata temu, a czy my o tym pamiętamy ?
Leopold nie miał dzieci, nie miał wnuków ale miał nas.
Moją Mamusię uważał za córkę a mnie przekazywał to wszystko, co pewnie by przekazał swojemu usynowi, gdyby ten syn żył. Ale zmarł kilka dni po urodzeniu. Zasuszone maki przetrwały, długo leżały między kartkami starej książki aż w końcu trafiły do szkoły, opowiadać dzieciom o honorze, odwadze, poświęceniu i miłości Ojczyzny. Inne wojenne pamiątki leżą schowane w żołnierskim, blaszanym pudełku, a listy i dokumenty w pamiątkowej kasetce. No i w naszych sercach. W taki dzień, jak dzisiaj wracam do wspomnień. Wyjmuję pierwszy z brzegu list. Powojenny.
Wujciu był już staruszkiem, kiedy pisał te słowa. Widać, że ręka już niezbyt sprawna, a przecież nawykła nie tylko do karabinu, do pędzla artysty też. Bolek żył ponad 90 lat, ostatnie lata spędził niestety przykuty do łóżka, bo nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Umysł jednak do końca miał jasny.
Na odwrocie Jego wojenna historia. Schowaj na pamiątkę Haneczko, mówił. Schowałam. Będzie dla następnych pokoleń.
I jeszcze to: Czerwone Maki. Pieśń żołnierska.
Powstała w nocy zwycięstwa, z 17 na 18 maja 1944 roku. 60 lat temu. Ale nie od razu cała, tylko dwie pierwsze zwrotki, trzecią dopisano kilka dni później. Pieśń chwyciła za serca. Nikt nie chciał czekać. Od razu, na gorąco, zaczęto drukować słowa i nuty. W tym czasie, we Włoszech, wychodziło drukiem polskie czasopismo "Na szlaku Kresowej". Pieśń znalazła się w specjalnym dodatku.
Pożółkła kartka z frontu. Ze wzruszeniem dotykam.
Ze wzruszeniem czytam te słowa i odczytuję nuty. Przez ile rąk przeszła ta kartka papieru ? Co widziała ? Ile łez wycisnęły słowa, ile tęsknoty rzewne nuty ? Kto śpiewając myślał o rozkazie generała Andersa : Niech lew mieszka w waszym sercu !
Dwóch braci śpiewało mi żołnierskie pieśni.
Dziadziu zawsze Marsz Pierwszej Brygady. Ten Marsz prędzej potrafiłam zaśpiewać niż Wlazł kotek. Brat dziadzia, wujciu Bolek, śpiewał mi Czerwone maki. Ech, muzykalni chłopcy byli, w młodzieńczych latach nawet serenady, pod oknem pięknej popadii, wyśpiewywali. Ale wojna repertuar z romansowego na patriotyczny zmieniła i tak już zostało. A że we mnie drzemie serce wojownika to żołnierskie śpiewanie właśnie mnie przekazali.
Kiedy zaczęła się druga wojna Bolek miał 39 lat.
Stary Legionista, urzędnik państwowy, poszedł na front - jak wszyscy
Historię Bolka z czasów pierwszej wony i Legionów już tu wcześniej opisywałam. Jego medale i odznaki, te spod Monte Cassino, Tobruku i Palestyny pokazywałam ale pokażę jeszcze raz ... bo jeśli nie ja, to kto ?
Dzisiaj, z blaszanego pudełka, znowu wyciągam żołnierskie pamiątki.
I te wcześniej pokazywane i jeszcze inne:
Srebrny Krzyż Zasługi z Mieczami. Akurat ten Krzyż nie należał do Bolka, tylko do brata moje babci - Stasia. Bolek dostał Krzyż Brązowy ale, niestety, zdjęcie brązowego niezbyt mi wyszło.
Krzyż Srebrny ma amarantową wstążkę z niebieskimi paskami, jest ze srebra, ramiona ma z czerwonej emalii a w środku białe emaliowane pole z inskrypcją RP. Ten brązowy emalii nie ma.
Odznaki, medale, książeczki, naszywki, listy ...
Umiłowanie wolności, umiłowanie Ojczyzny. Gdyby chociaż po wojnie mógł wrócić do tej, za którą walczył. Gdybyż ! Ale nie mógł. Oczywiście, że w końcu wrócił, niestety via Londyn i dopiero w sierpniu 1947 roku. Takich bohaterów ojczyzna tu nie potrzebowała, takich sobie wyraźnie wtedy nie życzyła.
Pół świata z armią - Monte Cassino, Tobruk, Asyż czy Palestyna.
Podarował mi te pamiątkowe zdjęcia, tylko wcześniej, na jednym, zrobił długopisem znak x, żebym bez zbytniego dociekania mogła go odnaleźć.
Widziałam na własne oczy nie tylko te zasuszone, czerwone maki, widziałam też różę z Ogrodu Świętego Franciszka, dostał ją od zakonników gdy wyzwalał Asyż.Widziałam swetry robione z lotniczych pończoch, które przysyłał z Anglii. Widziałam seans hipnozy, której nauczył się w czasie wojny od Hindusów. Widziałam też głęboką wiarę tego niegdyś ateisty. Dziwnymi drogami chadzają ludzkie losy, jednym wojna wiarę zabiera innym wiarę daje tak, jak Bolkowi. Kiedy patrzyłam na Bolka w trumnie myślałam sobie że w swoim życiu nie spotkałam człowieka który tak pogodnie odchodził do Domu Ojca dziękując za dobro, które dostał. Może tak jest, że człowiek, który doświadczył takiego ogromu zła potrafi docenić każdą okruszynę dobra ? Wydawało mi się, że śpi uśmiechnięty leżąc na boku z podkurczonymi nogami. Wujciu Bolek uśmiechał się w trumnie.
Dzisiaj, w rocznicę zwycięstwa pod Monte Cassino, myślę o wujciu Bolku, o człowieku, któremu wolność zabrano i który życia nie wahał się narażać, byśmy my tę wolność mieli. Myślę o jego czerwonych makach i siwych włosach. O łagodnym spojrzeniu i zawsze uśmiechniętych oczach Oczach które tak wiele złego widziały i nie oślepły na dobro. Ciesz się wolnością dziecko, mawiał. Taką nawet jaka teraz jest, w sercu masz prawdziwą a da Bóg i ta prawdziwa przyjdzie. Przyszła.
Ja się cieszę, jestem mu to winna ! Jemu i tysiącom innych, znanych i bezimiennych. I jeszcze coś - jestem z nich dumna !
Czerwone, jak czerwona jest krew,
kruche i delikatne jak ludzkie życie ... maki ...
Ten wpis zrobiłam 3 lata temu. Wtedy jeszcze trochę bardziej , jako Naród pamiętaliśmy ... nawet był specjalny bieg. Bardzo przeżywałam, że nie mogę pobiec. Umieściłam ten wpis na fb. Zrobiłam sobie na pamiątkę zrzut z ekranu. Wspaniale było poczytać, komentarze. Ludzie wcale nie są obojętni. Pamięć zostaje. W sercach jest potrzeba wdzięczności.
jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiilil i zagłosuj
wspomnę tu sobie, u Tomka, gościnnie, inną rocznicę,
dzisiaj pomniejszą, zapomnianą, w cieniu najważniejszej z ważnych.
Dzisiaj Wawel się liczy, nie jakieś tam Monte Cośtam
Aaaa - pewnie, wspomnienie też się nie liczy,
bo bez odczytania smoleńskiego apelu będzie.
MALINA - POST GOŚCINNY
Dzisiaj wspominam
MONTE CASSINO
Bo jeśli nie dzisiaj,
to kiedy ?
jeśli nie ja, to kto ?
Kochałam go jak wnuczka, chociaż prawdziwą wnuczką nie byłam.
Miał duszę malarza i jak malarz opowiadał o świecie obrazami, a ja jak gąbka te opowieści chłonęłam. Były prawdziwe, tak, jak prawdziwe były zasuszone w książce czerwone maki. Ostrożnie brałam w dłonie kwiaty, które przetrwały dłużej, niż ci, co po nich szli. Jak kruche jest życie ludzkie, myślałam, gdy jeden płatek rozkruszył się w palcach. Jak wielka jest jest odwaga i ofiara krwi, myślałam patrząc na rdzawe kwiaty.
Leopold, młodszy brat mojego Dziadzia.
Wujciu Bolek, jak go zawsze nazywałam.
To on pokazał mi maki, dał do ręki, opowiedział o tamtych, koszmarnych dniach. O okopach, szrapnelach, świstaniu kul, o głodzie, chłodzie, błocie i o drodze znaczonej trupami kolegów. O tym, jak okrutna i brudna jest wojna, jak odziera ludzi z człowieczeństwa. Wujciu Bolek, jeden z 2931 żołnierzy rannych pod Monte Cassino. Dostał w samą pierś ale ogromna, poszarpana rana cudem się zagoiła. Wiesz, mówił do mnie, wycięli mi tam serce. Opowiadał godzinami a ja słuchałam. Pokazał mi piekło! I chociaż zobaczyłam je tylko oczyma wyobraźni, to do dzisiaj zapomnieć nie mogę. Więc jeśli nie ja, to kto? Jeśli nie dzisiaj, to kiedy ?
Dokładnie 73 lata temu, po jednej z najkrwawszych i najbardziej zaciętych walk drugiej wojny, polska Biało-czerwona dumnie załopotała zatknięta na ruinach klasztoru. Pierwsza. Dopiero kilka godzin później generał Anders rozkazał naszym wywiesić obok brytyjską. 60 lat temu, dokładnie 18-go maja w południe, w ruinach klasztoru zabrzmiał Hejnał Mariacki.
To było 73 lata temu, a czy my o tym pamiętamy ?
Leopold nie miał dzieci, nie miał wnuków ale miał nas.
Moją Mamusię uważał za córkę a mnie przekazywał to wszystko, co pewnie by przekazał swojemu usynowi, gdyby ten syn żył. Ale zmarł kilka dni po urodzeniu. Zasuszone maki przetrwały, długo leżały między kartkami starej książki aż w końcu trafiły do szkoły, opowiadać dzieciom o honorze, odwadze, poświęceniu i miłości Ojczyzny. Inne wojenne pamiątki leżą schowane w żołnierskim, blaszanym pudełku, a listy i dokumenty w pamiątkowej kasetce. No i w naszych sercach. W taki dzień, jak dzisiaj wracam do wspomnień. Wyjmuję pierwszy z brzegu list. Powojenny.
Wujciu był już staruszkiem, kiedy pisał te słowa. Widać, że ręka już niezbyt sprawna, a przecież nawykła nie tylko do karabinu, do pędzla artysty też. Bolek żył ponad 90 lat, ostatnie lata spędził niestety przykuty do łóżka, bo nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Umysł jednak do końca miał jasny.
Na odwrocie Jego wojenna historia. Schowaj na pamiątkę Haneczko, mówił. Schowałam. Będzie dla następnych pokoleń.
I jeszcze to: Czerwone Maki. Pieśń żołnierska.
Powstała w nocy zwycięstwa, z 17 na 18 maja 1944 roku. 60 lat temu. Ale nie od razu cała, tylko dwie pierwsze zwrotki, trzecią dopisano kilka dni później. Pieśń chwyciła za serca. Nikt nie chciał czekać. Od razu, na gorąco, zaczęto drukować słowa i nuty. W tym czasie, we Włoszech, wychodziło drukiem polskie czasopismo "Na szlaku Kresowej". Pieśń znalazła się w specjalnym dodatku.
Pożółkła kartka z frontu. Ze wzruszeniem dotykam.
Ze wzruszeniem czytam te słowa i odczytuję nuty. Przez ile rąk przeszła ta kartka papieru ? Co widziała ? Ile łez wycisnęły słowa, ile tęsknoty rzewne nuty ? Kto śpiewając myślał o rozkazie generała Andersa : Niech lew mieszka w waszym sercu !
Dwóch braci śpiewało mi żołnierskie pieśni.
Dziadziu zawsze Marsz Pierwszej Brygady. Ten Marsz prędzej potrafiłam zaśpiewać niż Wlazł kotek. Brat dziadzia, wujciu Bolek, śpiewał mi Czerwone maki. Ech, muzykalni chłopcy byli, w młodzieńczych latach nawet serenady, pod oknem pięknej popadii, wyśpiewywali. Ale wojna repertuar z romansowego na patriotyczny zmieniła i tak już zostało. A że we mnie drzemie serce wojownika to żołnierskie śpiewanie właśnie mnie przekazali.
Kiedy zaczęła się druga wojna Bolek miał 39 lat.
Stary Legionista, urzędnik państwowy, poszedł na front - jak wszyscy
Historię Bolka z czasów pierwszej wony i Legionów już tu wcześniej opisywałam. Jego medale i odznaki, te spod Monte Cassino, Tobruku i Palestyny pokazywałam ale pokażę jeszcze raz ... bo jeśli nie ja, to kto ?
Dzisiaj, z blaszanego pudełka, znowu wyciągam żołnierskie pamiątki.
I te wcześniej pokazywane i jeszcze inne:
Srebrny Krzyż Zasługi z Mieczami. Akurat ten Krzyż nie należał do Bolka, tylko do brata moje babci - Stasia. Bolek dostał Krzyż Brązowy ale, niestety, zdjęcie brązowego niezbyt mi wyszło.
Krzyż Srebrny ma amarantową wstążkę z niebieskimi paskami, jest ze srebra, ramiona ma z czerwonej emalii a w środku białe emaliowane pole z inskrypcją RP. Ten brązowy emalii nie ma.
Medal Polska Swemu Obrońcy
Odznaki, medale, książeczki, naszywki, listy ...
Umiłowanie wolności, umiłowanie Ojczyzny. Gdyby chociaż po wojnie mógł wrócić do tej, za którą walczył. Gdybyż ! Ale nie mógł. Oczywiście, że w końcu wrócił, niestety via Londyn i dopiero w sierpniu 1947 roku. Takich bohaterów ojczyzna tu nie potrzebowała, takich sobie wyraźnie wtedy nie życzyła.
Pół świata z armią - Monte Cassino, Tobruk, Asyż czy Palestyna.
Podarował mi te pamiątkowe zdjęcia, tylko wcześniej, na jednym, zrobił długopisem znak x, żebym bez zbytniego dociekania mogła go odnaleźć.
Widziałam na własne oczy nie tylko te zasuszone, czerwone maki, widziałam też różę z Ogrodu Świętego Franciszka, dostał ją od zakonników gdy wyzwalał Asyż.Widziałam swetry robione z lotniczych pończoch, które przysyłał z Anglii. Widziałam seans hipnozy, której nauczył się w czasie wojny od Hindusów. Widziałam też głęboką wiarę tego niegdyś ateisty. Dziwnymi drogami chadzają ludzkie losy, jednym wojna wiarę zabiera innym wiarę daje tak, jak Bolkowi. Kiedy patrzyłam na Bolka w trumnie myślałam sobie że w swoim życiu nie spotkałam człowieka który tak pogodnie odchodził do Domu Ojca dziękując za dobro, które dostał. Może tak jest, że człowiek, który doświadczył takiego ogromu zła potrafi docenić każdą okruszynę dobra ? Wydawało mi się, że śpi uśmiechnięty leżąc na boku z podkurczonymi nogami. Wujciu Bolek uśmiechał się w trumnie.
Dzisiaj, w rocznicę zwycięstwa pod Monte Cassino, myślę o wujciu Bolku, o człowieku, któremu wolność zabrano i który życia nie wahał się narażać, byśmy my tę wolność mieli. Myślę o jego czerwonych makach i siwych włosach. O łagodnym spojrzeniu i zawsze uśmiechniętych oczach Oczach które tak wiele złego widziały i nie oślepły na dobro. Ciesz się wolnością dziecko, mawiał. Taką nawet jaka teraz jest, w sercu masz prawdziwą a da Bóg i ta prawdziwa przyjdzie. Przyszła.
Ja się cieszę, jestem mu to winna ! Jemu i tysiącom innych, znanych i bezimiennych. I jeszcze coś - jestem z nich dumna !
Czerwone, jak czerwona jest krew,
kruche i delikatne jak ludzkie życie ... maki ...
Ten wpis zrobiłam 3 lata temu. Wtedy jeszcze trochę bardziej , jako Naród pamiętaliśmy ... nawet był specjalny bieg. Bardzo przeżywałam, że nie mogę pobiec. Umieściłam ten wpis na fb. Zrobiłam sobie na pamiątkę zrzut z ekranu. Wspaniale było poczytać, komentarze. Ludzie wcale nie są obojętni. Pamięć zostaje. W sercach jest potrzeba wdzięczności.
jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiilil i zagłosuj
Subskrybuj:
Posty (Atom)