poniedziałek, 8 października 2018

„Kler” Smarzowskiego w konwencji naturalizmu

    
   Obejrzałem w kinie film, a którym głośno  od tygodni. Ciężko go się ogląda nie tylko ze względu na drażliwy temat, ale również ze względu na sposób jego przedstawienia. To typowe dla Smarzowskiego , który  - tak, jak we wcześniejszych swoich obrazach – w sposób bezwzględny ukazuje ciemne strony naszej rzeczywistości. Czyni to bowiem tak, jak to robili swego czasu naturaliści ,  rzucając ostre światło  na tę ciemną stronę ludzkiej natury, która w świadomości odbiorcy staje się prawdziwą i jedyną . Jak wiemy z historii literatury, naturaliści kreowali świat raczej ponury, w którym nie ma miejsca na dobro, a wiarę  zastępuje beznadzieja . To tak w wielkim uproszczeniu.



    Nie znam prawdziwych intencji  reżysera, który sam deklaruje się jako ateista, zatem człowiek patrzący na Kościół z boku i mający doń stosunek obojętny lub wrogi. Jednak  film  ten dokładnie wpisuje się w trwającą już od dłuższego czasu, nie tylko w Polsce, kampanię  walki z grzechami nieczystości  w Kościele Katolickim z jednej strony i z drugiej strony, z kampanią  (po części będącą wynikiem tej pierwszej), stanowiącą element  ogólnej, odwiecznej walki z Kościołem nauczającym, a więc, walki światopoglądowej i obyczajowej. Można zatem różnie odczytywać intencje reżysera  i wyciągać wnioski :
- jest to film demaskatorski, mający zwrócić uwagę na karygodne postawy niektórych księży oraz hierarchów i  na dramat skrzywdzonych dzieci – ofiar tych księży, którzy też w dzieciństwie byli ofiarami innych księży pedofilów lub okrutnych  sióstr zakonnych w sierocińcach;
- jest to film  tendencyjny, w przejaskrawiony sposób ukazujący odwieczny problem pedofilii, łamania celibatu, pazerności, pijaństwa i niezdrowych relacji międzyludzkich w środowisku osób duchownych, ogólnie nazywanych klerem, mający zniechęcić  praktykujących katolików do utożsamiania się z Kościołem.
   Nie znam prawdziwych intencji reżysera i nie wiem , który z wniosków przyjąć. Znam natomiast mój Kościół , znam księży , znam historię Kościoła i wiem, że bohaterowie  tego filmu mają swoje pierwowzory w rzeczywistości. Jednak stanowią oni znaczny margines ogromnej, przeważającej rzeszy kapłanów, którzy poświęcają się całym sercem służbie Chrystusowi i wiernym Kościoła. Gdyby reż. Smarzowski pokazał obok tych upadłych kapłanów choćby jednego księdza typu ks. Kaczkowskiego, wówczas można by uznać,  że film uczciwie przedstawia ludzi Kościoła.
    Nie podlega wątpliwości, że film pokazuje prawdziwe problemy występujące w Kościele. One występowały w przeszłości. Gdyby nie występowały, nie powstałby „Dekameron”  Boccaccia, nie powstałyby na polskim gruncie „Monachomachia” i „Antymonachomachia” bpa Ignacego Krasickiego, nie powstałby dramat Stanisława  Wyspiańskiego „Klątwa”. Tacy księża , często bez wiary, zagubieni, błądzący , których ja nazywam „duszpastuchami”, są i będą w każdej diecezji. Są i będą hierarchowie , którym inne priorytety przyświecają niż dobro Kościoła. Są i będą  tacy, jak ukazany w tym filmie ,w świetnej kreacji Janusza  Gajosa, będący kompilacją kilku znanych mi ze współczesnego Episkopatu Polski. Niektórzy z nich potrafią gnoić innych księży, czego doświadczył m.in. ks. Wojciech Lemański , zatem nie dziwię się jego j reakcji wyrażonej słowami :„…zamknij się klecho!”, bo to właśnie tacy służalczy, podlizujący się , cyniczni urzędnicy przy   kuriach  biskupich stanowią obraz grupy księży, do których epitet „kler” się odnosi.
  „Nie wszystko złoto, co się świeci z góry…” – pisał wspomniany bp I. Krasicki. Słowa aktualne  i o tym wierzący powinni pamiętać, patrząc na swoich duszpasterzy i… na siebie . Bo to często my sami formujemy swoich księży, ale to temat na dłuższą dyskusję. Póki co, zachęcam do pójścia na film „Kler „ ludzi o mocnych nerwach, o trzeźwym spojrzeniu, o głębokiej wierze .

   I jeszcze jedno na koniec . Reżyser powinien podziękować za sukces swojego filmu tym, którzy przyczynili się do jego powstania:  tej części hierarchów i księży, którzy dopuszczali się w sposób jawny czy ukryty  różnych gorszących nieprawości. Powinien   podziękować duchownemu, dyrektorowi znanego „imperium” za ścisłe, bulwersujące związki materialno-polityczne  z przewodnią siłą narodu, czyli jedyną kochającą Polskę partią . Bez inspiracji z tej strony, film nie miałby takiego wyrazu ni sukcesu.

jeśli podobał Ci się ten wpis
to wejdź na liiil    i zagłosuj